środa, 25 czerwca 2014

dzień z życia matki

Budzę się w środku nocy. Jakaś mgła oblazła moje oczy. Spoglądam na zegarek...8 rano. SZLAK! To będzie zły dzień.

Spoglądam na łóżeczko. Jakaś mała twarzyczka śmieje się do mnie w głos jakby chciała wykrzyczeć "W końcu wstałaś mamo!". Czas wydoić trochę mleka. Się wydoić. Pół godzinki i z głowy. To raz dwa, raz dwa. Mała płacze bo jej się nudzi. Minutnik stop. Dobra - sytuacja opanowana. Raz dwa, raz dwa. Córka by się czegoś napiła. Minutnik stop. Dzidzi napojone. Raz dwa, raz dwa. U coś mi tu śmierdzi. Minutnik stop….Pół godziny minęło po godzinie i tak kilka razy dziennie.

O już przed jedenastą? Córka na drzemkę. Mam czas dla siebie. Odpocznę. Tylko szybko zaparzę sobie kawę, zrobię pranie, załaduję zmywarkę, wstawię obiad, pozamiatam i …koniec drzemki.

Może dziecko coś zje? Albo znowu będzie się żywić miłością do mnie. Pobaw się sama maluszku, mama musi znowu się wydoić. Taaa zapomnij, sama się bawić nie będę. Pół godziny odciągania tym razem trwa półtorej godziny.
Idę schować mleko do lodówki. Szlak! Znalazłam kawę, którą zrobiłam sobie o 11.
Może spacer? Wyprawa życia. 4 Piętro bez windy. Dziwnym trafem przypominam sobie o czymś czego nie wzięłam dopiero na parterze. Trudno, potrzeba matką wynalazku i coś się wymyśli. Relaks. Malutka śpi. Czas wracać. Wchodzenie na 4 piętro z 8 kg klockiem i gondolą…3 dni później.

Pić! Półtorej litra wody później stwierdzam, że trzeba by było wymazać buzię i ciuszki córki farbującym obiadkiem. Gotowe.

Mąż wraca do domu. Dziecko szaleje ze szczęścia a ja mam czas dla siebie. Tylko powieszę pranie, posprzątam po obiedzie…Już 19? Szlak!

Szybko wymoczyć malucha w wannie, wypchać brzuszek mleczkiem i spać. Spokój i cisza. Relaksik. W TV jakiś tasiemiec. Twarde postanowienie o wcześniejszym pójściu spać. Aha, zapomniałam o kilku przelewach. Zapomniałam o piśmie do skarbówki. Szlak! Już północ. To poszłam wcześniej spać…


poniedziałek, 23 czerwca 2014

Choroba dziecka

   Będąc kompletnie niedoświadczoną mamą przeżywaj istny koszmar w momencie, gdy mój maluszek zaczyna chorować. Chorować!!! To zbyt wiele powiedziane. Odpukać w niemalowane moja córka w ciągu 7 miesięcy załapała 3 katarek. Mimo wszystko cierpię, przeżywam każdego jej gluta z nosa. Cierpię podwójnie przy odciąganiu glutów Katarkiem. Elianka bardzo tego nie lubi i płacze przy tym tak drastycznie, że ja zaczynam płakać razem z nią. Już nawet przewijak kojarzy jej się z czymś złym i próba położenia jej tam kończy się...RYKIEM. Leci jej z tego noska a ja ograniczam oczyszczanie go do minimum. Już wolę aby zostawiała za sobą znaki jak jakiś ślimak no ale ile można? Nie radzę sobie z tym kompletnie i strach mnie obleciał na samą myśl o tym, że mój skarbek zachoruje kiedyś poważniej niż tylko na katar. Uważam, że takie maleństwa nie mają prawa cierpieć.

Nie jestem sobie w stanie wyobrazić co czują rodzice maluszków tak bardzo schorowanych, które tygodniami leżą chore w szpitalach. Przecież serce im się łapie na 1000 malutkich kawałków.


Nie wiem drogie mamy, naprawdę nie wiem jak WY sobie radzicie gdy choruje Wasz bąbelek?

poniedziałek, 2 czerwca 2014

dzień dziecka


Ń   A

Wpis będzie krótki, ale dla mnie ważny. A dlaczego ważny? Bo to nasz pierwszy dzień dziecka z dzidziusiem przy boku. 

Cudowne uczucie ogarnia moje serce gdy przypomnę sobie ten dzień. Nic szczególnego nie robiliśmy, bo ciężko zorganizować coś dla 6 miesięcznego maluszka, ale mimo wszystko cieszyłam się jak głupia. Pierwszy dzień dziecka gdzie nie myślałam o sobie i nie liczyłam na żadne życzenia ani prezenty.

Już nie mogę doczekać się kolejnych dni dziecka. Elianka będzie już bardziej świadoma i zorganizujemy jej czas od rana do wieczora. Ach jak to cudownie mieć maluszka...