wtorek, 30 września 2014

Walka z otyłością

Miało być tak, że zacznę opisywać na blogu moją drogę do CHLO (chirurgiczne leczenie otyłości) dopiero w momencie, gdy będę już po operacji. Wiele jednak rzeczy i sytuacji zaczęło mi umykać i pewnie gdyby było już po wszystkim napisałabym jedynie, że jestem PO.

Spodziewam się fali krytyki i "hejtu" ze strony osób, które nigdy nie chorowały na otyłość patologiczną. Tak, tak CHOROWAŁY, bo otyłość kliniczna czy też patologiczna (zwał jak zwał) jest chorobą. 

Chcę jednak aby osoby, które cierpią ta tą okrutną przypadłość wiedziały, że jest szansa na lepsze życie.
W kilku postach będę opisywać moją drogę do bycia zdrowszą, sprawniejszą, czyli jak dostać się na CHLO bez większych pieniędzy, bo cały zabieg refundowany jest przez NFZ. Trzeba jedynie spełniać jeden warunek. Twoje BMI musi być większe niż 40. Może być też sytuacja, że do 40 Ci brakuję. Wówczas "ratują" Cię choroby towarzyszące Twojej otyłości, czyli np. nadciśnienie, cukrzyca, problemy ortopedyczne i t.p.

Jeśli już ktoś ma zamiar skomentować post słowami, że lepiej zająć się dietą i sportem, to niech sobie daruje. Gdyby to wszystko działało, to nie podejmowałabym tak radykalnej decyzji o zabiegu.

Dzisiaj wybieram się na 3 już konsultację z chirurgiem (za każdym razem inny lekarz i inne miasto).
Będę mogła bardziej szczegółowo opisać jak się do tego wszystkiego zabrać :)

poniedziałek, 1 września 2014

ISLANDIA moje miejsce na świecie

Nie wiem dlaczego wzięło mnie na wspomnienia. Od czasu do czasu łapie mnie pewna tęsknota za czymś co było i już nigdy nie wróci.

Byłam młoda i wydawało mi się, że mogę wszystko. Potrzebowałam zmian. Zmiany otoczenia. Poznania czegoś nowego. Odizolowania się od rodziny, znajomych, miasta. Padło na Islandię. Kraj odległy i niezwykły. Miejsce na Świecie, gdzie życie toczy się w innym tempie niż u nas. Wyspa zielona, przepiękna i groźna. Ludzie o zupełnie innej mentalności, na swój sposób skryci. Wszystko tam jest inne niż u nas.

Decyzja o wyjeździe została przeze mnie podjęta w 5 minut. Po dwóch dniach miałam już kupiony bilet a za tydzień wyjazd w nieznane. Rzuciłam pracę, studia. Problemy także zostawiłam w Gliwicach. Jechałam z myślą, że może już do Polski nie wrócę, bo po co.

Pracę dostałam w hotelu. Byłam sprzątaczką. Było ciężko ale nie pracowało się po milion godzin tygodniowo. Kilka godzin dziennie wystarczyło aby zarobić w miesiąc tyle, ile w Polsce nie zarobiłabym przez 4 miesiące. Stać mnie było na wiele ale niewiele mogłam kupić. A dlaczego? Bo mieszkałam kilkanaście kilometrów od najbliższego sklepu, co widać na zdjęciu :)


Pić też nie było co, bo na Islandii obowiązuje "półprohibicja" co oznacza, że alkohol jest bardzo drogi i można go kupić tylko w godzinach, gdzie i tak wszyscy są w pracy :)

Cieszyłam się jednaj, że trafię w miejsce gdzie będę mogła odciąć się od Polaków. Doszlifować angielski i może złapać troszkę islandzkiego. Jakież było moje zaskoczenie, gdy okazało się, że jest na miejscu więcej Polaków niż Islandczyków. Myślałam,że szlak mnie trafi!

Na szczęście nie musiałam pracować od rana do wieczora. Było kilka wolnych dni a to oznacza, że można zwiedzać! Zobaczyć coś o czym nigdy nie wiedziałam. Przecierać oczy ze zdumienia, że istnieją na świecie tak piękne miejsca nie tknięte ręką człowieka.

Spędziłam na Islandii pół roku. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że to było najpiękniejsze pół roku w moim życiu. Wtedy tak nie myślałam. Więcej płakałam i błagałam już o powrót do domu. Polacy bardzo dali mi tam w dupę i nie ma co ukrywać. Skończyły się białe noce a zaczęła szarość. Dni stawały się ciemne a moja psychika mocno kulała. 
I tak po 6 miesiącach wróciłam do rzeczywistości. Od tamtej pory nie zrobiłam już nic szalonego. Zaczęłam egzystować. 
Pora zmienić coś w swoim życiu. Oznajmiłam mojemu A, że mam zamiar odkrywać świat a nie tylko oglądać go w Internecie. Chcę zwiedzać i czerpać z życia ile się da. I bardzo bardzo chciałabym aby moja rodzina mogła zobaczyć Islandię, bo to takie moje miejsce na ziemi.