O fałszywych
przyjaciołach czas coś napisać, bo pewnie każdy z nas miał w swoim życiu
"przyjaciela", który okazał się zwykłą szują. Niestety takim jesteśmy
gatunkiem, że nic nie robimy bezinteresownie. We wszystkim widzimy jakiś cel
i to bez znaczenia czy chcemy zaspokoić własne ego, czy najnormalniej w świecie komuś zrobić ała.
i to bez znaczenia czy chcemy zaspokoić własne ego, czy najnormalniej w świecie komuś zrobić ała.
Czasami
to my sami wybieramy sobie pseudoprzyjaciela i pokładamy w nim nadzieję na
pokrewną duszą ever. Czasami przyplącze się do nas jakaś persona ni stąd ni
zowąd i nagle okazuje się, że jest nam nieprawdopodobnie bliska.
Zdarza
się, że rozpracujemy oszusta w kilka tygodni. Bywa też tak, że musi minąć
ładnych parę lat aby zorientować się, że nasz super przyjaciel choruje np. na
zaburzenia narcystyczne. Takie właśnie osoby potrzebują nas do tego aby
dowartościowywać siebie za wszelką cenę ale jakoś w drugim kierunku to nie
działa. Taka osoba chwali się sobą, swoim wyglądem, osiągnięciami, pomalowanymi
ścianami, ciuchami, narzeczonym, WSZYSTKIM! Jeśli natomiast Ty chcesz pochwalić
się rzeczą którą zrobiłaś, uszyłaś, stworzyłaś, namalowaś it.p. i liczysz
na to, że mając koło siebie najserdeczniejszą osobę usłyszysz pochwałę, nagle
słyszysz....."nooo dziwne".
I teraz jest tak... Zaczynasz się
zastanawiać czy wszystko jest tak jak być powinno? Analizujesz Waszą znajomość
i nagle okazuje się, że Ty wiesz o tej osobie wszystko a ona o Tobie prawie
nic, bo ciągle zajęta była opowiadaniem o sobie. Zaczynasz odczuwać jakąś
taką dziwną zazdrość o to, co ona ma, jak wygląda, co robi, bo potrafiła zmówić
Ci, że jest lepsza od innych, ładniejsza, szczęśliwsza. Skoro Ty chwaliłaś ją
za wszystko i mówiłaś jej to co chciała usłyszeć (że schudła, że ma śliczną sukienkę, że
przepięknie pomalowała szafkę), a ona kwitowała twoje sukcesy wzruszeniem
ramion, stajesz się przygnębiona i wydaje Ci się, że jesteś gorszą a ona usatysfakcjonowana.
Najłatwiej powiedzieć, że
trzeba by było odseparować się o takiej osoby raz na zawsze. Obawiam się
jednak, że nie jest to aż tak proste i często lgniemy do nich jak ćma do ognia.
Nie potrafię tego wytłumaczyć ale tak jest.
Ciekawe, czy ktoś z Was miał takiego "przyjaciela"?
Chyba każdy z nas takiego "przyjaciela" miał. Ja zrozumiałam kto tak na prawdę jest moim przyjacielem gdy zaszłam w ciążę. Nie wychodziłam na imprezy, nie szlajałam się po sklepach (chyba,że tych dziecięcych) ,nie piłam..więc dla wielu już odpadłam. Zostały dwie,najbliższe i będące ze mną zawsze i wszędzie.
OdpowiedzUsuń